Choć wcześniej mieliśmy osobno własne psy w dzieciństwie, to Tromski był naszym pierwszym wspólnym psem. Z przezorności za pierwszym razem zdecydowaliśmy się na szczeniaka z hodowli (oczywiście zarejestrowanej w ZKwP). Sprawdzaliśmy kilka hodowli, ale gdy usłyszeliśmy, że w Wilczym Gangu pojawił się miot malamutów alaskańskich i do wydania został jeden pies, największy, najbardziej leniwy i łakomy, wiedzieliśmy, że już dalej nie ma co szukać.
Tromsø rozbrajał nas zanim jeszcze do nas trafił. Wszak nie każdy może powiedzieć, że jego pies cechuje się na tyle dużą inteligencją, że w wieku 7 tygodni wie jak cenne jest… jedzenie ścian już w młodym wieku.
Potem było już tylko lepiej. Ta prawdziwa „lokomotywa północy” zwracała na siebie uwagę wszystkich wokół, głównie dlatego, że z daleka nie było wiadomo, czy to duży pies, czy mały kuc.
Tromski był prawdziwym spokojnym gigantem. Jako największy i najmasywniejszy pies w okolicy do innych psów odnosił się z ogromnym spokojem i chęcią do zabawy, w której zazwyczaj był całkowicie nieporadny.